Ostatniego dnia naszej aktywności ruszyliśmy w stronę Włoch zaliczając jednego dnia obydwa okoliczne mosty Napoleona.
Dolinka była ładna, jak to okoliczne dolinki, Nadiża bardziej mulista niż Socza, ale też cieplejsza, obsługa w restauracji na kempingu powolna, jak to przy dwóch osobach (kelner i kucharz) próbujących obsłużyć kilkudziesięciu gości jednocześnie, a górka do Dreżnicy ani trochę mniej stroma niż w poprzednich dniach.
Na sam koniec, jakieś 500 m przed metą, udało mi się jeszcze spaść z roweru i solidnie obetrzeć dłoń i kolano.