Pierwszego dnia wybraliśmy się na Spitzmauera - najgroźniej wyglądający szczyt Gór Martwych.
Szczytu nie zdobyliśmy ze względu na śnieg zalegający powyżej przełęczy, ale Zuzia zaliczyła swoją pierwszą ferratę trudności C, do tego na zimnej, północnej ścianie.
Na górze było na tyle chłodno, że baterie aparatu powiedziały, że wolą odpoczywać, więc zdjęć nie za wiele.