Do Chorwacji wybraliśmy się w podróż poślubną.
Choć zdjęcia nie oddają tego dobrze, trafiliśmy akurat na porę monsunową - padało prawie codziennie, na ogół po południu, a tylko czasem cały dzień :)
Niemniej i tak udało nam się sporo zobaczyć.

Co ciekawe, w chorwackim interiorze cały czas dobrze widać ślady po wojnie (choć to już prawie dwadzieścia lat od jej zakończenia) - pustostany (zapewne po serbskiej ludności), ślady kul na tynkach, itp. Do tego Chorwaci w widoczny sposób manifestują swój nacjonalizm, w szczególności zaś uwielbienie dla swoich generałów (także tych, którzy skończyli w Hadze...). Kolorytu dopełniają takie np. nierozminowane do tej pory tereny w parku narodowym Paklenicy.

Chorwaci na dniach wchodzą do Unii Europejskiej, niemniej wszyscy autochtoni, którzy się wypowiadali na ten temat, mieli do tego stosunek krytyczny. Podstawową obawą wydaje się to, że wejście do Unii utrudni prowadzenie biznesu przez wprowadzenie dodatkowej biurokracji oraz że utrudni... omijanie podatków :) Widać słowiańską duszę...