Ponieważ nocowaliśmy w Salzburgu i skorzystaliśmy z kolejki pierwszego dnia pobiegliśmy jeszcze na Vorderer Brochkogel.
Góra okazała się być straszną stertą gruzu, ale po pierwsze końcowa grań była nawet całkiem rozrywkowa, a po drugie dobrze dała nam w kość, bo nie ma to jak zacząć dzień na 400 m, a 10 godzin później wleźć na 3565 m.